środa, 30 października 2013

Lawendowe dziewczyny i inne lawendowe czytadła



Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że rynek wydawniczy jest pogrążony chaosie. Kryzys w portfelach potencjalnych czytelników i przede wszystkim wprowadzenie podatku VAT na książki, co wymusiło szybsze rozliczenia między dystrybutorami a wydawcami bardzo przyspieszyło zmiany na tym rynku. Książka obecnie praktycznie jest towarem jak każdy inny, który trzeba szybko wypromować i sprzedać. Dlatego też wydawcy wybierają najłatwiejszą drogę i swoją ofertę kierują do najaktywniejszej grupy czytelników - młodych kobiet.




Nie dziwi wiec, że w ostatnim czasie można np. kupić coraz więcej powieści odwołujących się np. do świata zapachów i kwiatów. Wśród takich książek silną pozycję zyskują pozycje odwołujące się w treści i tytule do lawendy. Któraż bowiem kobieta nie marzy o romantycznej podróży przez Prowansję, spacerować wśród lawendowych pól?  
Mamy więc możliwość kupienia "Zapachu lawendy" powieści osadzonej w realiach przedwojennej Europy,  podobnie jak "Dzika lawenda" Alexandry Belindy. Z kolei "Lawenda" polskiej autorki Ewy Formelli, to książka, której  tytuł może wprowadzać w błąd. Powieść nie przenosi nas na lawendowe pola, lecz do agencji towarzyskiej, gdzie jedna z bohaterek przyjęła imię "Lawenda". Kilka lat temu pojawiła się młodzieżowa powieść "Lawenda w chodakach" opowiadająca historie młodych ludzi wybierających się w podróż po Europie. Niewątpliwie najbardziej "lawendowym" utworem wydaje się powieść "Lawendowe pola" Jennifer Geene - to historia trzech sióstr zajmujących się własną lawendową plantacja.
Także "Lawendowe dziewczyny" Claire Cook, to opowieść z tą magiczną roślina w tle. Główną bohaterkę, singielkę Noreen, poznajemy w chwili, kiedy straciła pracę i przeżywa miłosny zawód. Żeby zapomnieć o trudnych chwilach wyrusza w podróż na festiwal lawendy w Kanadzie. Powieść nie zachwyca wirtuozerią pisarską, główna bohaterka nie ma w sobie "tego czegoś", tajemniczej magii, która sprawia, że chcemy uczestniczyć w jej życiu, konflikty są sztampowe, z dialogów często wieje przewidywalnością i nudą. Dużo ciekawsze jest naszkicowane przez autorkę tło.  Znajdziemy w powieści opis lawendowej farmy oraz kilka  ciekawych przepisów kulinarnych z lawendą jako ważnym składnikiem. Kto słyszał o kurczaku w lawendzie? Albo o lawendowej gorzkiej czekoladzie?
W powieści można znaleźć także opisy gadżetów wykonanych z tej rośliny, jak lawendowe poduszki przywołujące spokojny sen czy lawendowa woda do żelazka. Są też lawendowe "różdżki", czyli najprawdopodobniej słynne fusettes, czyli, jak mówią polscy lawendziarze "wrzeciona".
Można również dowiedzieć się co oznacza angielskie wyrażenie "wyłożyć w lawendzie".
 Niemniej jednak lawenda, jej fascynujące dzieje i środowisko z nią związane w dalszym ciągu oczekuje na utalentowanego twórcę, który stworzy utwór facynujący na wszystkich płaszczyznach odbioru dzieła.Garść ciekawostek to za mało, by ocenić tę książkę jako porywającą literaturę. Ot przeciętny produkcyjniak dla tych, którzy się bardzo nudzą.

4 komentarze:

  1. Książka czeka na mojej półce. Teraz mam wrażenie, że niepotrzebnie wydałam pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam duże wymagania od książek, szczególnie takich wydawców jak Znak. Schematyczność fabuły w pewnym stopniu rekompensują ciekawostki o lawendzie, jest też parę ciekawostek pokazujących życie w przeciętnym amerykańskim mieście co tez jest ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  3. A szkoda, zapowiadało się bardzo fajnie, zwłaszcza ciekawił mnie ten wątek lawendy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat wątek lawendy, jest w porządku. Ale ja zastrzegam, ze jestem wymagająca jesli chodzi o literature i duzo oczekuje. Chętnie poznałabym inne opinie.

    OdpowiedzUsuń